Szycie i projekt w 5-ciu krokach, czyli o co tutaj chodzi?

1. Początki

Swoją przygodę z szyciem rozpoczęłam ponad 3 lata temu. Dla jednych to mało, dla innych dużo czasu.

Przez tych kilkadziesiąt miesięcy zdążyłam uszyć mnóstwo ubrań, od prostych bluzek poprzez koszule i skomplikowane koronkowe sukienki, aż po płaszcze, samodzielnie tworząc pod nie szablony. Oprócz tego zdążyłam skończyć dwie branżowe szkoły, rozpocząć trzecią, zmienić kompletnie zawód, porzucić ciepłą tylko z nazwy posadkę w korporacji, zawiesić swój biznes i zupełnie przypadkowo zacząć pracować w start-upie finansowym z jednym ze swoich wieloletnich ulubionych klientów. Ale przede wszystkim zaczęłam naprawdę żyć i dostrzegać codzienność 🙂

OK, tak naprawdę z maszyną nie był to pierwszy raz. Miałam już na swoim koncie przygodę z szyciem na maszynie-nołnejmie spodni z białej tafty (sic!). Spodnie włożyłam na elegancką imprezę firmową lat temu czternaście. Nie wiem jak to uszyłam, nie mając pojęcia o konstrukcji, krojeniu, szyciu i wielu innych aspektach tej pracy. Co więcej, strój zrobił wielkie wrażenie na innych a ja byłam z siebie ogromnie dumna. Dlaczego jednak porzuciłam szycie? – nie pamiętam. Na moje szczęście jedenaście lat później popchnęła mnie do przygody z maszyną pewna znajoma. Obecnie – moja przyjaciółka.

2. Kocham cię (s)zycie

Początkowy romans okazał się być pięknym zauroczeniem. Jak wtedy, gdy zakochujesz się w kimś Wspaniałym przez wielkie „W” i cały racjonalizm idzie w odstawkę. Jedyne o czym potrafisz wówczas myśleć, to kiedy znowu się spotkacie. Tak było i tym razem. Przy czym owym „Wspaniałym” została maszyna do szycia i cała sterta materiałów.

Romans rozwijał się błyskawicznie. Z czasem przekształcił się w obsesję, a ta w głębokie uczucie. Zrodziła się z tego szaleństwa wielka pasja i pomysł na nową siebie. Także w aspekcie zawodowym.

img_7414

3. Rozwój i kwalifikacje

Początkowe zauroczenie pchnęło mnie na warsztaty z szycia i modelowania. Chciałam wiedzieć więcej i szybciej. Poznałam na nich dwie fantastyczne dziewczyny, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. W międzyczasie zapisałam się na półtoraroczny kurs zawodowy. Dzięki temu uzyskałam dyplom ukończonej kwalifikacji w zawodzie krawiec oraz nauczyłam się szyć. Ale tak na serio. Nie chałupniczo i metodą prób i błędów. Nauczyłam się szyć przez duże „S”. W trakcie tych kilkunastu miesięcy dotarło do mnie jak mało potrafiłam będąc samoukiem i jak bardzo fachowa wiedza pomaga unikać wpadek oraz szybciej osiągać cele. Na tym jednak nie chciałam poprzestać. Nie byłabym sobą, gdybym nie poszła dalej. Poszperałam więc w internecie, popytałam i tak oto w międzyczasie skończyłam kurs na technika technologii odzieżyi kilka mniejszych kursów z doskoku.

4. Projektowanie, czyli nie samym szyciem człowiek żyje

W międzyczasie rozpoczęłam naukę na kierunku projektowanie ubioru. Uczelnia warszawska – MSKPU, jedna z lepszych w kraju pod kątem projektowania ubioru i kostiumografii. Wykładowcy konkretni i wymagający.  Nauki sporo. W zasadzie to nauki na pierwszym roku od groma a rysowania co nie miara! Bywały chwile euforii. Byłam wówczas z siebie niebywale dumna i sama swoim rozwojem się zachwycałam. Ale równie często przychodziły momenty zwątpienia i rezygnacji. Dopadał mnie brak wiary w swój talent, umiejętności i zdolności oraz zawahania czy dobrze robię. Jestem typem wrażliwego introwertyka, więc nieustannie uczę się jak omijać takie dołki. Często pomaga mi w tym mąż. Jednak pomimo tych niedogodności uświadomiłam sobie, że gdy człowiek zacznie robić co kocha i rozwija się w tym kierunku, ciężka praca staje się przyjemnością. Mnie osobiście wysiłek wkładany w podnoszenie umiejętności i kwalifikacji napędza do dalszego działania. Daje kopa na kolejne dni. Myślę, że o to właśnie chodzi. Ważne jest, by cały czas się uczyć i każdego dnia stawać lepszym oraz czerpać z tego wewnętrzną satysfakcję.

Foto 2 i 3: szkice po kilku miesiącach nauki versus real foto

szkice_mix

fb_img_1457360376453

5. Cele i dlaczego

I po co to wszystko? Ano, żebym pewnego dnia nie musiała wracać do korpo-świata.

Wyrwało mnie z niego macierzyństwo i szyciowo-modowa pasja. Mam dwóch wspaniałych synów i nie wyobrażam sobie pracy w tak olbrzymim stresie i nieregularnych godzinach jak jeszcze 2 lata temu. W systemie totalnie niekompatybilnym z potrzebami moich, bądź co bądź, małych dzieci.

Dążę do tego, by robić to, co lubię i co nie wysysa ze mnie całej pozytywnej energii. Nie mam jeszcze sprecyzowanego dokładnie planu nowej ścieżki zawodowej. Powiedziałabym raczej, że mam jej ogólny zarys i zaczynam określać bardziej mierzalne cele. Ale wiem, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by podążać tą drogą do celu. Mam plan, by w ten sposób zarabiać na potrzeby swoje i mojej rodziny życie. Chcę czuć satysfakcję i spełnienie w pracy. Chcę także, aby moje dzieci, mąż i przyjaciele byli ze mnie dumni!

Uwolnienie się od korpo-świata daje szerszą perspektywę. Nagle dostrzegłam, że niewiele tam odpowiedzialności, obowiązków i realnych umiejętności z wielu dziedzin, za to ogrom stresu i niedoczasu dla siebie i rodziny. Praca w korporacji mocno mnie ograniczała. Dopiero po wyjściu z tego kręgu zdałam sobie sprawę, jak dużo potrafię i jak zaradną oraz pełną energii jestem kobietą!

rodzinne

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s